Piłka jest okrągła a bramki są dwie. |
|||
>> Strona główna |
Dziecięce lata 1921-1939
2 marca we Lwowie przychodzi na świat
zostaje piłkarzem Robotniczego Klubu Sportowego Lwów
powołany do drugiej reprezentacji Lwowa
wybuch wojny przerywa grę w RKS Lwów
Maksymilian Górski (ojciec Kazimierza) ożenił się w roku 1920 z panną Zofią Petrysko (matką Kazimierza) mniej więcej w tym samym czasie, kiedy lwowiacy na czele z Tadeuszem Kucharem, i kierowaną przez niego drużyną piłkarską Pogoń, na Górnym Śląsku, a zwłaszcza w Bytomiu, gromili niemieckie Turn i Sprot Vereiny. Piłkarze ze Lwowa, a potem Krakowa i Warszawy, przyczynili sie do powstania tam polskich klubów. Zrobili to na gorącą prośbę Polskiego Komisariatu Plebiscytowego w Bytomiu. Maksymilian Górski pilnie śledził również te wydarzenia, ale teraz oczekiwał przede wszystkim urodzenia pierwszego dziecka. Poczuł się dumny, szarmancko podkręcił wąsa, coś tam cichutko zanucił, wreszcie głośno oznajmił sąsiadom i przyjaciołom z lwowskich kolei: "Mam syna! Kontynuacja rodu zapewniona!" - 2 marca 1921 r. Był to początek marca 1921 roku, uznano więc, że ten pierwszy syn będzie miał na imię Kazimierz. Jak ten czas szybko przeleciał?!... Dziś Kazio Górski jest seniorem, w swojej rodzinie... Państwo Zofia i Maksymilian Górscy mieli sześcioro dzieci. Kazik jest o dziesięć lat starszy od najmłodszej Łucji. Poza tym w rodzinie są jeszcze trzy siostry: Jadwiga, Helena i Anna oraz brat Jan, razem sześcioro rodzeństwa.
Ale najstarszego syna często nie było w pobliżu. Ich dom przy ulicy Gródeckiej we Lwowie nie był duży, dwupiętrowy, Górscy mieszkali na parterze, skąd łatwo było wybiec na ulicę. To był świat 8-letniego Kazika, który już wtedy lubił towarzystwo, zwoływał kolegów i grał w piłkę nożną. Ten sport polubił najbardziej, ale wzorem starszych lwowiaków i słynnych piłkarzy, przede wszystkim Wacława Kuchara, który z dużym powodzeniem uprawiał prawie wszystkie dyscypliny, szczególnie chętnie pływał. W lecie węc biegał nad staw, kąpał się, opalał, jesienią na pobliskich polach piekł z kolegami ziemniaki, a w zimie całe popołudnia spędzał na ślizgawce. Jednak najwytrwalej, o każdej porze dnia i roku i gdzie się tylko dało - kopał piłkę. Nie zawsze prawdziwą, często była to szmacianka, tenisówka, gumianka, Zośka... Kopał byle co, jak najmocniej i najdalej, nawet zwykłe pudełka i puszki po konserwach. To było największe upodobanie Kazika. Mama Zofia dziwiła się, że ten najstarszy tak szybko niszczy buty. Nie znała tych jego zamiłowań i jego niecodziennych sekretów - podrzucania nogą nawet małych kamieni i żonglowania każdym napotkanym przedmiotem. Ojciec Maksymilian dobrze już poznał tę słabość syna, przymykał oczy, zresztą sam był działaczem klubowym, rzadko więc się gniewał, nie pokrzykiwał. W domu Górskich specjalnie się nie przelewało, ale dzieci zawsze były czyste i nieźle ubrane. Tylko te kamaszki Kazika "dlaczego takie skancerowane - zastanawiała się mama. - I te przemoczone spodnie, swetry"... Nie udało się tego ukryć. Mały Kazio już wtedy starał się być elegancki. W bramie otrzepywał ubranie i... pucował trzewiki. Nawyk noszenia wyłącznie czystych butów pozostał mu do dziś. Muszą błyszczeć jak lakierki! W Warszawie, jeśli idzie o stopień, skalę błyszczącego obuwia wśród trenerów, drugim takim "arbitrem elegancji" jest Ryszard Kulesza. Obaj mogą być i byli pod tym względem wzorem dla innych. Demonstracyjnie, na oczach wszystkich porównują blask swoich mokasynów. Pewnego dnia tata Maksymilian zwierzył się przyjacielowi kierującemu klubem RKS Lwów Bolesławowi Drobutowi: Było to drugie, jeśli tak można powiedzieć, podejście Kazia do RKS. Za pierwszym razem, a było to w roku 1936, namawiali go koledzy: "Podpisz klubową deklarację". Nie chciał i nie podpisał. Wciąż marzył o Pogoni. Wtedy jeden z kolegów, ten - co miał własny rower, powiedział: "Jeśli podpiszesz dam ci rower na cały dzień. Ty tak lubisz pedałować...". Podpisał, ale... do klubu jeszcze go nie przyjęto. Nie miał bowiem zgody Centrum Badania Lekarskiego. Był mały i słaby, więc nie wydmuchał na spirometrze odpowiedniej normy. Udane było dopiero to drugie podejście. Przed samą wojną 1939 roku Kazimierz Górski wkroczył w wiek młodzieńczy - miał osiemnaście lat. O futbolu myślał coraz poważniej. Bo stał się niemal cud! Wacław Kuchar, ten legendarny "Wacek", któremu niespełna dziesięć lat wcześniej nosił buty, a ten czasami wprowadzał go na stadion Pogodni i rezerwował lepsze miejsce na "zielonej trybunie" w cieniu lwowskich kasztanów teraz był kapitanem sportowym lwowskiego OZPN. Właśnie ten Kuchar, wówczas mężczyzna już 40-letni, powołał Kazimierza Górskiego do drugiej reprezentacji Lwowa. Stał się więc piłkarzem całą gębą. W RKS-ie miał teraz pewne miejsce, jeździł z pierwszą drużyną do Rzeszowa, Przemyśla, Stanisławowa, a nawet do Zamościa. Na meczu juniorów RKS z Pogonią popisał się akcją, po której austriacki trener tego słynnego klubu omal nie oszalał z zachwytu: "Das ist de zweite Wilimowski" - wykrzyknął. - Dobrze, strzelam... Ale pamiętajcie, w razie ?pudła" niech nikt na mnie nie krzyczy... I nie wnosi pretensji. To mnie zraża. Karny - to loteria...
Przed samą wojną 1939 roku Kazimierz Górski uczęszczał do gimnazjum mechanicznego. Wcześniej uczył się w IX gimnazjum przy ulicy Chocimskiej. W młodości pasjonował się oprócz piłki nożnej także ping pong i gra w szachy. W szkolnej i klubowej świetlicy, a także wśród kolegów z Organizacji Młodzieży Pracującej (OMP), zwłaszcza Kazio zyskał spore uznanie. Grę w szachy traktował wyłącznie jako rozrywkę i zabicie czasu, ale raz wygrał nawet z mistrzem Lwowa. Umiał myśleć. Nie miał tylko głowy i cierpliwości do dziewcząt. Kazio przepadał jednak za kinem, najchętniej oglądał filmy kowbojskie i indiańskie, lubił też czytać książki Karola Maya. Winnetou i Old Shatterhand, bohaterowie amerykańskich prerii, byli dla niego czymś równie wielkim, jak idole z lwowskich boisk: Albański, Kuchar, Matyas i Lemiszko. Ludzie z bajki. Lwowiacy uwielbiali jeszcze dwóch ludzi - Szczepcia i Tońka z Wesołej Lwowskiej Fali. Również dla Kazimierza Górskiego byli oni synonimem dowcipu, pogody ducha, szczerości i bezinteresowności. Tworzony przez nich klimat serdeczności działał na wyobraźnię i był w jakimś stopniu przedłużeniem i uzupełnieniem atmosfery wymiesionej z domu. Przyśpiewki ojca i przyjazny głos matki były w tonie dowcipów, dochodzących z radia... na słuchawki. Wykorzystano fragmenty księżek: "Piłka jest okrągła", Sekrety trenera Górskiego", "Z ławki trenera", "Pół wieku z piłką".
|
||
|